Jeśli masz długi, kredyty, z którymi sobie nie radzisz lub których nie jesteś nawet świadomy, ten tekst jest właśnie dla ciebie. Jest dla osób, które mają kilka kredytów i problemy z bieżącym spłacaniem swoich zobowiązań. Gorąco zapraszam cię do lektury i do polecenia tekstu znajomym, którzy być może nie kontrolują swoich finansów. Zapraszam do ringu, bo to będzie ostra walka, więc wkładaj rękawice i zaczynamy.
Benjamin Franklin pięknie powiedział, że lepiej iść do łóżka bez obiadu, niż obudzić się z większym długiem. Jest w tym dużo prawdy, o czym się przekonasz, ponieważ chcę ci przedstawić kilka wskazówek, jak skutecznie pokonać długi i stać się wolnym od kredytów.
Ten materiał możesz obejrzeć w formie video lub przeczytać transkrypcję nagrania poniżej.
Dobre i złe długi
Zacznijmy od tego, że trzeba odróżnić długi dobre od złych. To umowny podział, bo nikt nie powie: „Ten dług jest dobry, a tamten – zły. Proszę go zaciągnąć. To jest naprawdę superkredyt!”. Podział jest jednak wyraźny. Zasada jest prosta: każdy dług, który jest przeznaczany na wydatki tracące na wartości, które są niepotrzebne, jest głupim długiem. To jest dług zły, kompletnie zbędny. Dobrymi długami są natomiast kredyty zaciągane na aktywa, które mają przynosić dochody, są inwestycyjne lub lokowane w rzeczy, których wartość rośnie. Je można zaciągać na rozsądnych warunkach.
Ważne jest, żeby pamiętać o zasadzie, że jeżeli coś ci wkłada pieniądze do kieszeni, to wzięcie na to kredytu będzie dobre. Jeżeli natomiast coś wyciąga pieniądze z twojej kieszeni, traci na wartości, to jest złe. Złym długiem są zazwyczaj kredyty konsumenckie, chwilówki czy zobowiązania na karcie kredytowej. Dobrym długiem, w przypadku osób fizycznych, będzie z kolei jedynie chyba kredyt hipoteczny. W przypadku przedsiębiorstw dobrych kredytów jest więcej, bo mogą być zarówno obrotowe, jak i inwestycyjne. Zależy, jak ten dług wykorzystasz, bo w przedsiębiorstwie również można popełniać głupie wydatki. Jeżeli jednak dług jest zaciągany po to, żeby generować dodatkowe zyski, to jak najbardziej jest pozytywny.
Dług to wróg
Przede wszystkim należy zmienić podejście do długów. Trzeba się nastawić na to, że dług jest wrogiem. Musisz z nim walczyć. Nie ma tutaj miejsca, żeby sobie folgować, nie doceniać przeciwnika – to jest walka na ringu. Musisz podnieść rękawicę i naprawdę chcieć wygrać. Jeśli nie będziesz mieć takiego nastawienia, jeśli będziesz do kredytów podchodzić tak: „Jeden sobie spłacę, drugi sobie zaciągnę, bo potrzebuję jakiejś nowej rzeczy”, to nigdy nie pozbędziesz się zadłużenia. Wychodzisz na ring, żeby pokonać przeciwnika, a nie, żeby go udobruchać i zejść z ringu jako przegrany albo bić się przez dwanaście rund i nic z tego nie mieć.
Dług wyciąga pieniądze z twojej kieszeni, bo raz, że – w przypadku kredytów konsumenckich – wydajesz je na głupie rzeczy, przeważnie niepotrzebne, a dwa, że jest on obarczony dodatkowymi kosztami. Nie kupujesz samej rzeczy, ale jeszcze masz koszty w postaci odsetek i prowizji. Trzeba zrozumieć, że zaciągając takie długi, stajesz się pracownikiem banku. Pracujesz dla niego, przynosząc odsetki w zębach. To jest po prostu błędne koło, a ty chcesz wydostać się z niego i stać się wolnym od zobowiązań.
Stop!
Powinieneś także zatrzymać rozprzestrzenianie się długów. O co chodzi? Jeśli masz jeden kredyt lub więcej, to trzeba je ograniczyć. To tak jak próba wyjścia z dołka, który sobie wykopałeś – musisz po prostu przestać kopać. Wtedy dopiero masz szansę, żeby się wydostać. Jeżeli natomiast będziesz kopać dalej, czyli zaciągać kolejne pożyczki, nigdy się nie wydostaniesz. Nawet gdybyś spłacił stare zobowiązania, nowe cały czas cię napędzają. Dlatego niebezpieczne jest zaciąganie kredytów, żeby spłacić poprzednie – jest to bezustanne kopanie pod sobą dołka.
Podstawowa zasada to niezaciąganie kolejnych zobowiązań. Zrób radykalny krok – wyjmij wszystkie karty kredytowe z portfela i potnij je na kawałki. To może brzmieć śmiesznie, ale nie ma nic prostszego. Zniszczenie kart kredytowych to pozbycie się nawyku sięgania po cudze pieniądze. W przeciwnym razie masz je bez wniosku, na wyciągnięcie ręki, i możesz dowolnie manipulować spłatami. Naprawdę jest to bardzo niebezpieczne w rękach nieodpowiedzialnej osoby.
Oczywiście nie mam nic przeciwko kartom kredytowym jako takim. Nagrałam o tym odcinek. Karty można wykorzystywać również w dobry sposób, z korzyścią dla siebie. W rękach osób, które mają problemy z długami, są jednak zabójcze.
Nadpłacanie długów
Dobrym narzędziem do zatrzymania długów jest nadpłata, czyli spłacanie zobowiązań szybciej, niż wynika z harmonogramu. Dzięki temu również nie rozkopujesz dziury, w której siedzisz, ale ją troszkę zasypujesz. Nadpłacanie długów nie wydaje się proste, ale tylko pozornie. Nawet jeśli ktoś jest nieogarnięty finansowo, uwierz, że może to łatwo zmienić. Po prostu trzeba mieć dodatkowe środki pieniężne.
Rób budżet
Zorganizowany budżet to klucz do szukania nadwyżki finansowej. Jeśli do tej pory tego nie robiłeś – a podejrzewam, że nie, skoro jesteś w trudnej sytuacji – właśnie jest czas, żeby ogarnąć swój budżet. Co się wtedy stanie? Gdy wszystko sobie rozpiszesz, zobaczysz, że wiele wydatków, które ponosisz, jest bezsensownych. Płacisz jakieś prowizje, rachunki za telefon, z którego mało korzystasz, za telewizję, którą oglądasz raz w tygodniu. Można byłoby równie dobrze wykupić tańsze pakiety. Może masz jakieś abonamenty, które schodzą z karty kredytowej i obciążają rachunek, coś, o czym dawno zapomniałeś. Może masz niezamknięte i nieużywane rachunki naliczające prowizje.
O takich rzeczach dowiesz się, robiąc budżet. Kiedy zaczniesz analizować wydatki w połączeniu z przychodami, okaże się, że faktycznie one przekraczają twoje możliwości, ale również przekraczają twoje potrzeby. Wiele rzeczy okaże się zbędnych. Już na wstępie będziesz mieć dodatkowe środki, żeby przeznaczyć je na spłatę długów.
Tnij wydatki
Wszystkie pozostałe wydatki, które muszą pozostać, z kolei tnij do kości. Tutaj jest potrzebna chirurgiczna precyzja – wycinasz wszystko, co się da. Koniec z kinem, teatrem, kawą i jedzeniem na mieście. Pamiętaj – to jest walka, a ja przedstawiam konkretne sposoby, jak pokonać przeciwnika. Rękawice, garda i lecimy! Wiadomo, że podstawowe wydatki muszą zostać: jedzenie, dojazd do pracy, środki czystości – tego się nie pozbędziesz. Wszystkie dodatkowe wydatki możesz jednak spokojnie wyeliminować na czas spłacania długów. Odbijesz to sobie później.
Wyprzedawaj
Kolejnym narzędziem służącym pozbyciu się długów jest uruchomienie wyprzedaży. Przejdź się po mieszkaniu, pozaglądaj w szafy, w różne zakamarki – pozbądź się rzeczy, których nie używasz. Stare gry, ubrania, buty, torebki – cokolwiek. Ciągle kupujesz nowe ubrania, nowy sprzęt, a stary gdzieś leży i myślisz, że może się przyda. Nie przyda się! Włącz Facebooka, grupy sprzedażowe, OLX, Allegro – cokolwiek, byleby zarobić pieniądze, żeby mieć na nadpłatę długów. Wszystko możesz spieniężyć. Nie miej sentymentów. Jeśli coś leży nieużywane, to znaczy, że jest niepotrzebne. Wrócisz do gromadzenia rzeczy, gdy staniesz na nogi.
Zwiększ dochody
Zwiększenie dochodu nie jest łatwe, ale wykonalne. Możesz pracować na półtora etatu albo na dwa etaty. Możesz pracować także w weekendy. Zrób wszystko, żeby zarobić więcej pieniędzy. Nawet jeżeli szef nie da ci nadgodzin, to weź dodatkową pracę. Możesz udzielać korepetycji, roznosić ulotki, pilnować cudzych dzieci. Możesz robić naprawdę masę rzeczy poza główną pracą i brać za to pieniądze. Wszystko zależy od kreatywności.
To nie jest na wieczność; to jest na teraz, żeby zmobilizować siły, energię i pokonać przeciwnika. To prawda, że będziesz przemęczony, zły i drażliwy, ale pokonasz go i powiesz: „Jestem zwycięzcą. Pokonałem swoje długi!”.
Planuj atak
Kolejnym etapem będzie przygotowanie dobrego planu ataku, czyli spłaty długu. To jest istotne, żeby zachować motywację. Długów nie spłaca się w dzień czy w miesiąc. W zależności od tego, jak są wielkie, spłaca się je zwykle latami. Tobie jednak zależy, żeby zrobić to jak najszybciej. Ważne będzie więc ustalenie kolejności spłaty. Mając nóż na gardle i nie płacąc bieżących rachunków, za prąd, wodę itd., w pierwszym rzędzie regulujesz właśnie te długi. To będzie priorytet, bo nie chcesz pracować wieczorem przy świeczkach, kąpać się w zimnej wodzie albo chodzić brudny. Od tego zależy twoje codzienne funkcjonowanie.
W drugiej kolejności bierzesz się za chwilówki i pożyczki w parabankach. Dlaczego? To są zazwyczaj małe kwoty i stosunkowo szybko można je spłacić. Mają też dosyć wysokie odsetki. Uda się spłacić je kilkoma nadpłatami. Dzięki temu będziesz mieć motywację – uregulujesz bieżące rachunki i pozbędziesz się chwilówek. Skreślisz po prostu te długi z listy i będzie motywacja do spłacania kolejnych. Jeżeli zaczniesz od największego kredytu hipotecznego, nie pójdzie ci tak szybko. Zdemotywujesz się, bo nie będziesz widzieć efektów.
Potem bierzesz się za pozostałe zobowiązania, czyli kredyty konsumenckie. Zalecam, żeby zrobić to od najmniejszego zobowiązania do największego, nie patrząc na to, jakie mają odsetki. Znowu chodzi o to, żeby zachować motywację i spłacić po prostu jak największą liczbę – nie wartość – długów. Będziesz mógł się pochwalić, że spłaciłeś już na przykład trzy długi, a nie dopiero jedną piątą jakiegoś wielkiego kredytu. To wywoła efekt kuli śnieżnej – im więcej długów uda ci się spłacić, tym więcej będziesz mieć ochoty, żeby podejmować dodatkowe działania.
Zrób listę długów
Żeby zacząć odnosić konkretne sukcesy, trzeba postawić na realne, mierzalne efekty. Zrób więc listę długów w kolejności od najmniejszego, najbardziej potrzebnego, do największego i skreślaj. Miesiąc zajmie wygenerowanie nadpłaty i spłacenie podstawowych zaległości za prąd, gaz i wodę. Wtedy możesz wykreślić z listy spłacony dług, więc już zobaczysz efekty.
Za każdym razem wybierasz dług umieszczony najwyżej i na niego przeznaczasz wygenerowane dodatkowe kwoty. Resztę spłacasz w minimalnej wymaganej wartości. Ją też musisz oczywiście spłacać, żeby nie rosły odsetki. I powtarzasz ten schemat co miesiąc.
Uderzcie ze zdwojoną siłą
Jeśli żyjesz z kimś, to ważne jest, żeby uderzyć w przeciwnika ze zdwojoną siłą. Razem macie dużo większe szanse. Nie wystarczy, że sam się mobilizujesz i nadpłacasz długi. Zróbcie to we dwójkę. To nie będzie łatwy czas dla związku. Pojawią się zmęczenie, nerwowość i napięcia. Jeżeli jednak oboje będziecie mieć wspólny cel i będziecie walczyć o wspólną przyszłość, jest szansa, że na końcu przybijecie sobie piątkę i powiecie: „Jesteśmy wolni. Możemy wyjść na miasto, spotykać się z przyjaciółmi”. Oczywiście zachowując już kontrolę nad wydatkami, bez zaciągania kolejnych zobowiązań.
Zawalczcie o swoją przyszłość, o to, żeby pokonać wroga. Dług jest jak kula u nogi i przez niego trzeba tyrać od rana do nocy. Jest pasożytem, którego trzeba się pozbyć. A miliony ludzi żyją bez długów i funkcjonują. Na różnym poziomie życia, w różnych warunkach, ale to naprawdę nie jest istotne, czy chodzisz w najnowszych adidasach. Są rzeczy ważne i ważniejsze i bez wielu możesz się obejść. Pamiętaj też, że długi są dziedziczne, więc jeśli ich nie spłacisz, ktoś będzie musiał je spłacać za ciebie. Pomyśl o dzieciach i swojej rodzinie. Zapewnij jej stabilizację finansową, żeby nie musieli się martwić, że siedzą przy świeczkach nie z powodu romantycznej atmosfery, ale z konieczności.
Długi cały czas rosną. To nie jest tak, że w pewnym momencie ktoś je umorzy. Od ciebie zależy, w którym momencie przetniesz linę, która wisi na szyi, i zaczniesz po prostu oddychać pełną piersią i żyć pełnią życia.
Trzymam mocno kciuki za ciebie. Daj znać, jak twoje efekty. Jeśli sobie nie radzisz, napisz do mnie – chętnie ci pomogę. Udzielę wsparcia, zmobilizuję. Trzymaj się. Hej!